Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

Nieznośna lekkość bytu

Wychodzę przed karczmę. Syn miał siedzieć na schodach i na mnie czekać. Gdzie on jest? Idę w kierunku chatek z grillami, rozglądam się, wołam.  Nic.  Złość za niesubordynację przeradza się w zmartwienie. Lecę w kierunku zagród ze zwierzętami. Był taki zachwycony kurami, kogutami, bażantami i kozami, że może bezmyślnie sam tam pognał.  Niestety nie ma go.  Pędzę na basen i już oczyma duszy mojej widzę jak jego małe ciałko bezwiednie unosi sie na tafli wody...  Tam też go nie ma.  Ulga. A jednocześnie coraz szybsze bicie serca. Nigdy aż tak się nie zgubił. Biegnę znowu do karczmy, może wrocił się i mnie tam szuka...?  Tam też go nie ma i nikt go nie widział. To może udał się do naszego pokoju? Stoi pewnie pod drzwiami i na mnie czeka... Pędzę co sił do naszej chaty. Dlaczego biegnę tak wolno? Otwieram ciężkie drzwi i lecę po schodach potykając się o długą spódnicę.  Nie czeka :( Ogarnia mnie panika. Lece znow...

Król

Wchodzimy do cerkwi. Właśnie odbywa się liturgia. Jest zupełnie inaczej niż w znanym nam obrządku katolickim. Pop cichutko odśpiewuje pieśń. Wierni i zakonnice wtórują mu. W cerkwi panuje mistyczna atmosfera owiana mgiełką kadzideł i płomyków świec zapalanych przez wiernych.  - Synu, czy chciałbys zapalić świeczkę i powiedzieć sobie życzenie? - Tak, tak, chcę! :D Syn rozmyśla nad życzeniem. Chwyta żółtą najtańszą świeczkę. Radość w jego oczach jest bezcenna :) - Albo nie! Wezmę tę! - odkłada świeczkę i chwyta najdroższy model adekwatny do rangi swego życzenia. Podchodzimy do stojaka z piaskiem i powtykanymi weń zapalonymi świeczkami wiernych. Biorę Syna na ręce. Z radością odpala swą świeczkę od innej i wtyka ją w piasek szeptem wypowiadając swoje życzenie, które mimochodem słyszę... "Chciałbym aby Mama zawsze była przy mnie". Matczyne serce raduje się od tej szczerej dziecięcej miłości. Tymczasem pop bierze kadzidło i przechodzi przez wnętrze świątyni kierują...