Wchodzimy do cerkwi. Właśnie odbywa się liturgia. Jest zupełnie inaczej niż w znanym nam obrządku katolickim. Pop cichutko odśpiewuje pieśń. Wierni i zakonnice wtórują mu. W cerkwi panuje mistyczna atmosfera owiana mgiełką kadzideł i płomyków świec zapalanych przez wiernych. 
- Synu, czy chciałbys zapalić świeczkę i powiedzieć sobie życzenie?
- Tak, tak, chcę! :D
Syn rozmyśla nad życzeniem. Chwyta żółtą najtańszą świeczkę. Radość w jego oczach jest bezcenna :)
- Albo nie! Wezmę tę! - odkłada świeczkę i chwyta najdroższy model adekwatny do rangi swego życzenia. Podchodzimy do stojaka z piaskiem i powtykanymi weń zapalonymi świeczkami wiernych. Biorę Syna na ręce. Z radością odpala swą świeczkę od innej i wtyka ją w piasek szeptem wypowiadając swoje życzenie, które mimochodem słyszę... "Chciałbym aby Mama zawsze była przy mnie".
Matczyne serce raduje się od tej szczerej dziecięcej miłości.
Tymczasem pop bierze kadzidło i przechodzi przez wnętrze świątyni kierując dym w stronę każdego z obecnych.
- Nie chcę żeby ten król mnie brudził! - niespodziewana fala oburzenia ogarnęła Syna.
- Olaf mów proszę ciszej - uspokajam Syna i od razu kierujemy się do wyjścia aby zminimalizować jego stres. Ten jednak powtarza jak mantrę:
- Nie chcę aby ten król mnie brudził! Nienawidzę tego króla! - wybiega z cerkwi, robi okrążenie pokrzykując i wyzywając "króla". A ja czekam. Czekam aż ta obca istota z niego wyjdzie i odda mi moje dziecko. Oglądam świątynię z zewnątrz, robię zdjęcia i czekam. Powoli kieruję się w stronę długich kamiennych schodów, którymi tutaj przybyliśmy. Olaf biegnie przede mną ogarnięty swoją złością. Nagle odwraca się do mnie, szczerze uśmiecha i pozuje do zdjęcia. Zaskoczona robię piękne pamiątkowe ujęcie, po czym biorę spokojniejszego już Syna za rękę i idziemy w kierunku "Studni Grzeczności". 
Emocje już opadły więc czas na ich kompilację...
- Olaf, czy wystraszyłeś się księdza? - pytam chcąc zrozumieć ten niespodziewany atak złości.
- Tak Mamo! Nie będzie mnie żaden król brudził dymem! - krzyczy oburzony Syn robiąc swoją typową minkę "w ciup".
- Olaf, jesteśmy w innym kościele. Tutaj są inne zwyczaje. Rozumiem, że możesz się czegoś przestraszyć ale umówmy się, że zawsze powiesz mi to na ucho a ja od razu Ci pomogę ok? Nie krzycz, bo robisz straszną wiochę.
- Ale Mamo, ten król chciał mnie pobrudzić dymem! 
- On każdego dymił na szczęście i to nic nie bolało - probuję tłumaczyć Synowi - jednak cieszę się Synu, ze złość już Ci przeszła.
- Mamo, ja ciągle jestem strasznie zdenerwowany! Ale uśmiechałem się do zdjęcia żeby zrobić Tobie przyjemność. [czyt. Syn domyślił się, że ucieszyłoby mnie zrobienie pamiątkowego zdjęcia. Nawet nie zdążyłam wyrazić tego werbalnie]
:o
I tak osiągnęliśmy kolejny level :P
Komentarze
Prześlij komentarz