Przejdź do głównej zawartości

Konstrowersja

- Mamo, poproszę wody.
- Synu, na kanapie masz Twoją butelkę.
- Nie Mamo, nie mam - odpowiada Syn radosnym i lekko zaczepnym tonem.
- Olafku, wypiłeś całą butelkę??? - pytam z roześmianym zaskoczeniem, bo wiem, że robi mnie w bambuko.
- Tak Mamo - od razu poznaję ten uśmieszek, który mówi "Mamo powygłupiajmy się, tak bardzo to lubię :D"
- Naprawdę??? - udaję, że nie wiem, że Syn kłamie - no to ta woda pewnie zmieściła się w nogach, uszach, palcach i włosach? ;)
- Tak Mamo - brnie radośnie Syn.
Opieram się o ścianę, splatam ręce a moja mina pokazuje, że "zaraz Cie złapię" ;) Mówię więc:
- A to pokaż pustą butelkę! :)
Syn złapany ale szczęśliwy. Wyjmuje zza pleców butelkę do połowy wypełnioną wodą. Uwielbia takie gry słów i testy na niewinne kłamstewka.

- Olafek... wiesz, że kłamanie jest niedobre? Teraz się wygłupiamy i to jest zabawne ale wiemy wszyscy, że kłamanie jest złe.
- Tak Mamo, wiem... Mamooo, a jak lekarz robi dziurkę w brzuszku pani i wstrzykuje tam dzidziusia, to też jest kłamstwo - oznajmia mi Syn - to jest złe.
- Olafku wytłumacz mi tę sytuację. Co i dlaczego robi lekarz? - dopytuję wstrząśnięta tym co przed chwilą usłyszałam od sześciolatka.
- No jak jakaś pani nie może mieć dziecka i wtedy lekarz wstrzykuje jej dziecko strzykawką i igłą. To jest wtedy kłamstwo, bo to nie jest dziecko tej pani.
Szok mnie ogarnia, bo skąd taki temat? Co widział? Co wie? Kto mu powiedział? Wdech wydech. Trzeba to mądrze rozegrać.
- Olafku, zanim Ty pojawiłeś się w moim brzuchu to była tam sobie taka malutka komórka ode mnie i malutka komórka od tatusia. One były takie tyci tyci, że nie zobaczyłbyś ich nawet. I te dwie komórki połączyły się i to zacząłeś być Ty :) Najpierw taki maleńki ale codziennie sobie rosłeś i rosłeś aż w końcu się urodziłeś - Syn ma na twarzy banana - uwielbia opowieści jak pojawił się na świecie i jak rósł w moim brzuchu :) 
- Czasami zdarza się, że te dwie komórki w brzuszku u jakiejś pani nie mogą się ze sobą połączyć. Różne mogą być tego przyczyny. Na przykład jakaś choroba. I wtedy lekarz bierze te dwie komórki i łączy je ze sobą w strzykawce. Jak zobaczy, że się połączyły to wstrzykuje tego maleńkiego dzidziusia do brzuszka tej pani. I to wtedy jest dziecko tej pani i tego pana tylko lekarz pomógł tym komórkom się połączyć.
Syn kompiluje w głowie ciekawe informacje.
- Mamo, ale to jest kłamstwo. To jest złe!
- A dlaczego sądzisz, że to jest złe? - pytam.
- Bo ten lekarz musiał zrobić zastrzyk.
- Olafku, rozumiem Twoje zdanie ale ja mam inne. Według mnie to jest dobre bo lekarz pomaga tej pani i panu. Oni bardzo pragną mieć dziecko. Nikomu nie dzieje się krzywda. Ale Olafku, nie będę Cię przekonywała do mojego zdania. Możemy mieć inne. To jest temat kontrowersyjny. Świadomie intonuję to słowo, bo jest nowe dla Syna. Myślałam, że więcej wody upłynie nim je wprowadzę do naszego słownika...
- Mamo a co to znaczy kontlowersyjny?
- To znaczy, ze niektórzy ludzie mówią, że to jest dobre a niektórzy, że to jest złe. I każdy z nich ma trochę rację. 
- Nie dziwota, że Syn czuje się skonfundowany. Nie jest białe ani nie jest czarne, no to jakie jest???
- Olafku, wyobraź sobie taką sytuację - jest mama, która ma dziecko. Mama jest bardzo biedna i nie ma pieniędzy na chleb a jej dziecko jest bardzo głodne. Mama bardzo boi się o swoje dziecko. Nie chce aby się rozchorowało z głodu. Dlatego zdecydowała, że ukradnie chleb żeby dać mu jeść. Czy ta mama zrobiła dobrze czy źle?
- Zrobiła źle! - odpowiada Syn - Bo kradzenie jest złe! - odpowiedź poprawna, no bo przecież nikt nie zaprzeczy, że taka reguła obowiązuje w naszym społeczeństwie.
- No ale dlaczego ta mama to zrobiła? - zachęcam Syna do analizy i spostrzeżeń.
- Bo chciała dać jedzenie swojemu dziecku, bo nie chciała żeby umrało - odpowiada Syn.
- To zrobiła dobrze czy źle? - dopytuję.
- Trochę dobrze i trochę źle - odpowiada Syn. Komórki mózgowia toczą zaciętą bitwę myśli - źle bo kradzenie jest złe ale dobrze bo martwiła się o dziecko.
- Dlatego Olafku jak oceniamy czyjeś postępowanie to nie wystarczy reguła - czy takie zachowanie jest dobre czy złe. Bo reguła może mówić, że złe ale jak się przyjrzymy dlaczego ktoś tak postąpił to może się okazać, że bardzo chciał komuś pomóc. Ważne są intencje. Dlaczego coś robimy.

A Olafku, wyobraź sobie taką sytuację, że jest złodziej, który ukradł coś i sprzedał to żeby zarobić pieniądze. Czy on zrobił dobrze czy źle?
- Mamo, mógł zrobić trochę dobrze i trochę źle.
Zaskoczona odpowiedzią Syna pytam - a dlaczego trochę dobrze??!
- No bo Mamo, on mógł ukraść coś czego nie można zjeść i sprzedał to żeby kupić swoim dzieciom chleb. A to jest dobre.

BINGO! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mucha

Tkwię w chwilowym zawieszeniu. Magicznym punkcie styku pomiędzy światem rzeczywistym a otchłanią snu. Nagle w mej głowie pojawia się myśl silniejsza od wszystkich innych myśli - Syn!  Po czym, jeszcze w półśnie ale już świadoma, słyszę huk spadającego z łóżka ciała. Moja myśl wyprzedziła mnie o magiczne trzy sekundy.  W mgnieniu oka pokonuję kilka metrów. Syn półprzytomny ale już stojący mówi:  - Wszystko dobrze Mamo. Nic się nie stało. Znam ten ton głosu, oznacza "Mamo wcale nie jest dobrze. Ale nie chce Cię martwić więc wkręcam Ci, że jest dobrze. Dam sobie radę sam." Ja na szczęście wiem, w czym problem - chce mu się siku. Mógł poczuć się zdezorientowany, bo jesteśmy tutaj od wczoraj. Budząc się w nocy pewnie kompletnie nie pamiętał gdzie jest toaleta. Prowadzę go więc i włączam światło w pokoju gdyż wieś podlaska pogrążyła się w egipskich ciemnościach. Nawet oko już przywykłe do nocy nadal niewiele dostrzega. Syn podchodzi z niepewnością do toalety i natychmiast...

Istota

Siedzę z Synem w karczmie. Jak zawsze poddenerwowana. Uczucie permanentnego niepokoju weszło mi już w krew. Bo na przykład Syn mógłby nagle oznajmić mi, że on nie ma ochoty tutaj siedzieć i żadna próba mej perswazji nie przekonałaby go do zmiany zdania. Fakt złożonego u kelnera zamówienia rownież nie odegrałby tu najmniejszego znaczenia. Jego chwilowe pragnienie, powiedzmy, zabawy nad basenem stałoby się wtenczas absolutnym priorytetem.  Dlatego zawsze muszę mieć kilka planów awaryjnych podtrzymujących jego dobre i przyjazne samopoczucie. Dzisiaj zabrałam telefon i w czasie oczekiwania na zamówienie przyobiecałam bajkę na YouTube. Niestety, plan mój wzięło w łeb, bo urocza podlaska wieś ma w zwyczaju alienację wirtualną. Internet bywa tu rzadkim gościem. Więc, o zgrozo, bajki nie będzie. Na szczęście Syn znalazł ukojenie w pisaniu wiadomości do swojego taty. Nawet nie przeszkadza mu fakt, że brak zasięgu uniemożliwia konwersację. Jednokierunkowy kanał zaspokoił go. Tymczasem do...

Robot

Denerwuje mnie każda chwila. Każde zachowanie Syna. Każde słowo, które wypada z jego ust. To jak po raz tysięczny mówi mi swój klasyczny żarcik nie zwracając nawet uwagi na mój wykrzywiony wyraz twarzy i nie zadając sobie choćby minimalnego trudu na ocenę mojego samopoczucia. Każdy inny człowiek, nawet dziecko, zauważyłoby że pioruny aż biją z moich oczu i dzisiaj lepiej w ogóle się do mnie nie zbliżać. Ale on tego nie wie. Żarcik śmieszy. Więc dlaczego nie miałby rozśmieszyć mnie również i dzisiaj? W taki dzień jak ten dostrzegam jego inność tak wyraźnie, że czuję przerażenie nim i własnymi emocjami. Dzisiaj denerwują mnie wszyscy ludzie.  Ci, którzy próbują mi coś radzić. Szczególnie można mnie doprowadzić do szału tekstami pokroju "musisz patrzeć na pozytywne strony swojego dziecka". Że co? Że niby w ogóle nie patrzę?! Daję z siebie tysiąc procent. Nieporównywalnie więcej niż Ty - mamo "zwykłego" dziecka. Więc nie dobijaj mnie. Albo "on nic za to nie m...