Przejdź do głównej zawartości

Z życia A...

- Jak mnie nie było to myślałem sobie, że kupisz mi dwie płyty [przyp. CD z muzyką] - mówi do mnie Syn.
- Olafku, jak mogłeś sobie myśleć skoro Cię nie było? - zadziornie pytam.
- Jak mnie nie było to byłem w takim kółku...
- W jakim kółku? - pytam zdziwiona.
- W takim specjalnym kółku, w którym są ludzie, którzy jeszcze się nie urodzili - odpowiada Syn najzwyklejszym tonem, jakby oświadczał mi aksjomat.
- Olaf, a jak byłeś w tym kółku to widziałeś mnie, innych ludzi i to co się dzieje na ziemi? - zaintrygowana drążę temat.
- Nieee, no Mama - odpowiada zniecierpliwiony Syn - nie można patrzeć na to co jest za kółkiem. Tam są drzwi.
Moja ciekawość sięga zenitu. Pytam więc dalej:
- Czy te drzwi są zamknięte?
- Tak Mamo. Takim specjalnym kluczem.
- A mogłeś je otworzyć tym kluczem? - dopytuję.
- Nie no, Mamo... Ten klucz to ma taki specjalny pan... I on otwiera i zamyka te drzwi.
- A kiedy on otwiera drzwi?
- Jak dzidziuś wychodzi z kółka i wchodzi do brzuszka mamy. Wtedy lekarz robi dziurkę w brzuszku mamy i dzidziuś wchodzi przez tę dziurkę do środka i sobie rośnie :) - Syn się cieszy dzieląc się ze mną tak tajemną wiedzą.
- Olaf a czy Ty mogłeś sobie wybrać Mamę jak byłeś w kółku?
- Tak! I ja wybrałem właśnie Ciebie :) - Syn podbiega do mnie i mocno się przytula. Całuje tak mocno, że szczęka mnie boli :) A ja rozpływam się... To taki moment gdy wszystkie te kawałki, na które miliony razy się potłukłam, w jakiś magiczny sposób składają się w całość...
- Wiesz Olaf, jak ja sobie pomyślałam, że chciałabym mieć w brzuszku dzidziusia, to też pomyślałam, że chciałabym właśnie Ciebie :)
- Mamo, Ty mnie wybrałaś i ja Cię wybrałem! Już wtedy ukochałem Cię tak bardzo mocno i Cię ściskałem :)

I tak rodzi się dziękczynność...

- Dinozaury i smoki też są w kółku. Ale to jest inne kółko. Oni nie mieszają się z ludźmi.
- A czy smoki i dinozaury wychodzą też z kółka, tak jak ludzie?
- Nie, teraz są w kółku. Wyjdą z kółka ale to dopiero jak umrą wszystkie ludzie.

- Olaf, a o czym jeszcze myślałeś jak byłeś w kółku?
- Myślałem, że będę miał kable i będę się nimi bawił - odpowiada uradowany Syn.
- Już wtedy tak lubiłeś kable? [przyp. Olaf bardzo lubi bawić się kablami, wstążkami, sznurkami itp. Łączy je i zazwyczaj buduje z nich urządzenia. Dzisiaj np. zbudował dla mnie komputer gdyż mój się zepsuł. Ja bardzo nie lubię zabaw tego typu gdyż wydają mi się stereotypowe]
- Tak Mamo, bardzo...

Tak rodzi się akceptacja...

Bystry czytelnik niech sam dokończy tytuł...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mucha

Tkwię w chwilowym zawieszeniu. Magicznym punkcie styku pomiędzy światem rzeczywistym a otchłanią snu. Nagle w mej głowie pojawia się myśl silniejsza od wszystkich innych myśli - Syn!  Po czym, jeszcze w półśnie ale już świadoma, słyszę huk spadającego z łóżka ciała. Moja myśl wyprzedziła mnie o magiczne trzy sekundy.  W mgnieniu oka pokonuję kilka metrów. Syn półprzytomny ale już stojący mówi:  - Wszystko dobrze Mamo. Nic się nie stało. Znam ten ton głosu, oznacza "Mamo wcale nie jest dobrze. Ale nie chce Cię martwić więc wkręcam Ci, że jest dobrze. Dam sobie radę sam." Ja na szczęście wiem, w czym problem - chce mu się siku. Mógł poczuć się zdezorientowany, bo jesteśmy tutaj od wczoraj. Budząc się w nocy pewnie kompletnie nie pamiętał gdzie jest toaleta. Prowadzę go więc i włączam światło w pokoju gdyż wieś podlaska pogrążyła się w egipskich ciemnościach. Nawet oko już przywykłe do nocy nadal niewiele dostrzega. Syn podchodzi z niepewnością do toalety i natychmiast...

Istota

Siedzę z Synem w karczmie. Jak zawsze poddenerwowana. Uczucie permanentnego niepokoju weszło mi już w krew. Bo na przykład Syn mógłby nagle oznajmić mi, że on nie ma ochoty tutaj siedzieć i żadna próba mej perswazji nie przekonałaby go do zmiany zdania. Fakt złożonego u kelnera zamówienia rownież nie odegrałby tu najmniejszego znaczenia. Jego chwilowe pragnienie, powiedzmy, zabawy nad basenem stałoby się wtenczas absolutnym priorytetem.  Dlatego zawsze muszę mieć kilka planów awaryjnych podtrzymujących jego dobre i przyjazne samopoczucie. Dzisiaj zabrałam telefon i w czasie oczekiwania na zamówienie przyobiecałam bajkę na YouTube. Niestety, plan mój wzięło w łeb, bo urocza podlaska wieś ma w zwyczaju alienację wirtualną. Internet bywa tu rzadkim gościem. Więc, o zgrozo, bajki nie będzie. Na szczęście Syn znalazł ukojenie w pisaniu wiadomości do swojego taty. Nawet nie przeszkadza mu fakt, że brak zasięgu uniemożliwia konwersację. Jednokierunkowy kanał zaspokoił go. Tymczasem do...

Robot

Denerwuje mnie każda chwila. Każde zachowanie Syna. Każde słowo, które wypada z jego ust. To jak po raz tysięczny mówi mi swój klasyczny żarcik nie zwracając nawet uwagi na mój wykrzywiony wyraz twarzy i nie zadając sobie choćby minimalnego trudu na ocenę mojego samopoczucia. Każdy inny człowiek, nawet dziecko, zauważyłoby że pioruny aż biją z moich oczu i dzisiaj lepiej w ogóle się do mnie nie zbliżać. Ale on tego nie wie. Żarcik śmieszy. Więc dlaczego nie miałby rozśmieszyć mnie również i dzisiaj? W taki dzień jak ten dostrzegam jego inność tak wyraźnie, że czuję przerażenie nim i własnymi emocjami. Dzisiaj denerwują mnie wszyscy ludzie.  Ci, którzy próbują mi coś radzić. Szczególnie można mnie doprowadzić do szału tekstami pokroju "musisz patrzeć na pozytywne strony swojego dziecka". Że co? Że niby w ogóle nie patrzę?! Daję z siebie tysiąc procent. Nieporównywalnie więcej niż Ty - mamo "zwykłego" dziecka. Więc nie dobijaj mnie. Albo "on nic za to nie m...